Wczytuję dane...

Takie jak JA - historie kobiet. 03 Gdy byłam w zagrożonej ciąży, lekarz żartował sobie z mojej wagi

ciąża-waga-otyłość-blog-multix-shop

Gdy byłam w zagrożonej ciąży, lekarz żartował sobie z mojej wagi

Aneta, 32 lata, analityk biznesowy

Siadłam i piszę, bo jak wszystkiego tego z siebie nie wyrzucę, to albo wybuchnę, albo zacznę pisać ludziom wredne komentarze w internecie. A wolę uniknąć każdej z tych rzeczy.

Wszyscy na pewno kojarzą już pewien szpital w Oleśnicy, który w ostatnim czasie mocno sobie podbił zasięgi. Nie obserwowałam nigdy ich profilu, bo i po co, ale ktoś przesłał mi link i w ten sposób dowiedziałam się o sprawie. Kojarzycie ten mem z piesełem z traumą? Chyba wygladałam przez chwilę podobnie: wielkie oczy, głupia mina, a w tle wydarzenia sprzed dwóch lat…

Długo starałam się o dziecko. Jedną z przeszkód były m. in. problemy z tarczycą. Gdy udało się to w końcu jakoś ogarnąć, wreszcie udało mi się też zajść w ciążę. Na start dostałam od mojego organizmu bonusowe 15 kilo. Z niczego. Nasłuchałam się od koleżanek o zachciankach w ciąży i jak to jedzenie inaczej smakuje... Guzik! Od wszystkiego mnie odrzucało! I tak przez prawie całą ciążę. Zmuszałam się do jedzenia czegokolwiek, mając na uwadze dobro maluszka, musiał przecież dostawać swoją porcję energii, żeby rosnąć. A i tak dla postronnego obserwatora zapewne wyglądałam na osobę z niedomkniętą lodówką.  

Żeby nie było mi za dobrze, bardzo szybko po odkryciu radosnego faktu, że jestem w ciąży, trafiłam do szpitala z podejrzeniem ciąży zagrożonej. Nie muszę chyba opowiadać jaki to był stres - każdy, kto ma choć minimum empatii, jest w stanie to sobie wyobrazić. 

Nadszedł czas na USG, po którym miałam się dowiedzieć co i jak - czy maluszek w ogóle tam żyje i co z nim. Stres sięgał zenitu, było mi niedobrze ze strachu. A lekarzowi, który USG wykonywał, udało się jeszcze bardziej mnie zestresować. Nie było to w Oleśnicy, ale w Katowicach. Litościwie nie podam żadnych nazwisk, kto miał podobne doświadczenia, może rozpozna szpital. Wielce szanowny pan doktor przeżywał najwyraźniej jakiś kryzys wieku średniego, bo postanowił się popisywać wątpliwej jakości żartami przed grupą młodziutkich stażystek. Tak, żartami z wagi pacjentek w ciąży. I nie mówię tu tylko o sobie, niestety, były i inne. Ja już na starcie usłyszałam, że jestem otyła i trudniej mu będzie zrobić USG. Czyli standardowe: WY pacjentki utrudniacie pracę NAM, jaśnie lekarzom. Złośliwie żrecie i tyjecie żeby nam było trudniej. No nieważne. Poza tym nie wiem no, lekarz chyba ma jakiś tam dostęp do danych pacjenta i może zobaczyć wypisane czarno na białym choroby i problemy? Widzi jasno, że pacjentka z podejrzeniem o zagrożenie ciąży i po to ma mieć badanie? Ale po co na to zwracać uwagę, jak można zamiast tego gapić się na stażystki? Wisienką na torcie niesmaku był tekst pana doktora: "No, to teraz zmierzymy gówniarza". Czego się spodziewał, wybuchów śmiechu, oklasków i wręczenia mu statuetki Komedianta Roku? Nie otrzymał nawet żadnej ciętej riposty, bo choć teraz przychodzi mi do głowy ich setka, wtedy mnie zatkało.  

Ale zachowanie lekarzy to tylko wierzchołek góry lodowej. Problem jest głębszy i przypadek postów z Oleśnicy tylko pomógł go wydobyć na światło dzienne. To postawa społeczeństwa, czyli po prostu zwykłych ludzi. A ci nienawidzą wszystkiego, co nie odpowiada ich wyśrubowanym normom. Uwielbiają oceniać i potępiać. Jesteś gruba? Przestań żreć. Jesteś szczupła? Ale z ciebie okaz zdrowia! Taki komfortowo czarno-biały świat. Swoją drogą czy tylko ja patrząc na zdjęcia Ewy z Oleśnicy w 30. tygodniu ciąży zastanawiam się, czy wszystko na pewno z nią w porządku? Czy figura nie powinna jednak trochę bardziej się zmienić? Czy tylko ja się po ludzku martwię, że może Ewa na coś choruje? A może po prostu “taka jej uroda” - w końcu każdy ciążę przechodzi inaczej.  Zresztą, kim ja jestem żeby się nad tym zastanawiać, skoro teraz nawet lekarze przyłączają się do uproszczonego, czarno-białego hejtu, wyrzucając do kosza całą swoją wiedzę medyczną. I po co? Dla zadowolenia publiczności, internetowej lub żywej, dla uzewnętrznienia swoich własnych niskich instynktów? 

W tym kraju po prostu przerąbane jest być kobietą i coraz bardziej to widać. Zawsze będziesz oceniana, zawsze komuś nie spodoba się twój wygląd i uzna, że ma prawo oceniać cię i obrażać, jakby czuł się urażony, że nie spełniasz JEGO estetycznych wymogów. Po co spróbować zrozumieć drugiego człowieka, skoro łatwiej jest mu naubliżać? Kiedyś pamiętało się, że ciąża to trudny emocjonalnie czas. Teraz z uczuciami "baby w ciąży", a co dopiero "grubej baby w ciąży" liczyć się nie trzeba. Bo przecież to wszystko jej wina, mogła sobie "nie robić bachora". I nie żreć.

Wiecie co, jestem zmęczona, zniechęcona i jak na razie kolejnych dzieci na pewno nie planuję.