O buncie dwulatka piszą wszystkie podręczniki rodzicielstwa, a bunt nastolatka jest powszechnie znanym faktem, drogą przez mękę rodziców i inspiracją dla scenarzystów filmowych. O buncie młodszego dziecka: siedmio-, ośmio-, czy dziewięciolatka rzadziej się wspomina. A mamy tu do czynienia z bardzo sprytną istotką. Jeszcze nie rządzoną nagłymi zmianami hormonalnymi jak nastolatek, ale i rozumniejszą niż dwuletni brzdąc. I dobrze znającą rodzicielskie słabe strony. Jak wygląda taki bunt ośmiolatka? Właściwie każdy rodzic buntującego się dziecka wie dobrze, jak to jest. Ale dla porządku napiszmy. Najczęściej jest to kwestionowanie decyzji rodziców (nawet tak banalnych, jak wybór dania na obiad), próba przeforsowania własnych pomysłów i wyrażanie głębokiego niezadowolenia gdy te nie zostaną zaakceptowane. Ok, w porządku, to delikatne określenia. W praktyce to raczej: wybuchy złości, fochy z przytupem i melodyjką (wyciem), pyskowanie, trzaskanie drzwiami, próby rządzenia, czasem agresja. Wszystko to jako reakcja w sytuacjach, gdy rodzic próbuje coś nakazać lub czegoś zabronić, ewentualnie wyciągnąć konsekwencje. I co tu robić w takich sytuacjach, gdy ma się ochotę tłuc głową w ścianę z bezsilności, jednocześnie zastanawiając się, gdzie się podziała mała, słodka istotka, która jeszcze niedawno ufnie się do ciebie przytulała i dla której byłaś najważniejsza na świecie? Na to akurat ci odpowiemy. Dalej tam jest. W tym zbuntowanym, tupiącym, wściekającym się ciele kuli się nieradzące sobie z własnymi emocjami dziecko, dla którego wciąż jesteś najważniejsza na świecie. I dlatego to właśnie ty musisz mu pomóc. Pierwszy krok do zrozumienia to poznanie. Nie wstydź się rozmawiać z dzieckiem o emocjach, nazywając to, co czuje. Strach, złość, wstyd, rozczarowanie - to nie są miłe uczucia, ale nie możesz dziecku zabronić ich przeżywać. Zdarzają się przecież i tobie. Jedyne, co możesz zrobić, to pomóc mu je oswoić i wypracować akceptowalne formy ich manifestacji. Na przykład: dokuczanie młodszemu rodzeństwu, czy trzaskanie drzwiami, nie jest akceptowalne w przypadku złości. Gniecenie kartki papieru czy uderzanie w worek treningowy aby wyładować negatywne emocje to przykłady kompromisu, który może pomóc. To nie jest tak, że gdy dziecko buntuje się przeciwko twoim decyzjom, zaraz ma to oznaczać, że cię nienawidzi. Wręcz przeciwnie! Właśnie teraz potrzebuje cię najbardziej! Mimo, że może być trudno, to teraz musisz okazać mu akceptację i wsparcie. Zaznaczmy akceptację dla niego samego i jego emocji, nie dla nieodpowiednich form ich wyrażania. Czasem już samo zdanie rozpoczęte od: “Rozumiem, jak się czujesz” może sporo zdziałać. Dzieci boją się być przez nas ciągle oceniane. A przecież zdarza się dorosłym przyczepiać etykietki na podstawie zachowania. “Jesteś okropna, jesteś wstrętny, jesteś…”. Słowo “jesteś” należy raczej zastąpić frazą “twoje zachowanie w tym momencie jest…”. I natychmiast zaproponować alternatywę. “Rozumiem, że czujesz rozczarowanie i złość, z powodu naszej zmiany planów. Nie mamy na to wpływu, ale rozumiem, że cieszyłeś się na to wyjście. Jeśli chcesz, idź pouderzać w swój worek treningowy, a gdy ci to pomoże, wróć do nas. Chciałabym znów zobaczyć mojego miłego, spokojnego synka. Wynagrodzę ci to stracone wyjście.”Nazwanie emocji. Zrozumienie. Zaoferowanie formy wyrażenia negatywnych emocji. Wszystko to w kilku zdaniach, które mogą pomóc uniknąć o wiele dłuższej awantury. Rozmowa jest czymś, co przychodzi współczesnym rodzicom coraz trudniej. Bywają zbyt skoncentrowani na pracy, na własnych problemach. Czasu też jakby coraz mniej. Mimo to budowanie więzi i szczere rozmowy z własnym dzieckiem powinny być praktykowane już od ich najmłodszego wieku. Bo być może przyczyna buntu dziecka nie leży wcale w domu, ale gdzieś indziej: w szkole, na podwórku, na zajęciach pozaszkolnych. Najprościej mówiąc: coś może być nie tak, i musisz się tego dowiedzieć. Każdy rodzic wie, że czasem niełatwo wyciągnąć tego typu informacje ze swojego potomstwa. Owszem, wymaga to dyplomacji, cierpliwości i zaufania. Przyzwyczajonemu już do rozmów o emocjach i określaniu własnego psychicznego samopoczucia dziecku, łatwiej będzie zaufać dorosłemu i opowiedzieć o swoich problemach. Z małym buntownikiem nie ma co wdawać się w dyskusje i przepychanki słowne, kończące się pyskowaniem i zaognianiem konfliktu, w trakcie jego ataku złości. Na to jest czas później, gdy rozładuje już negatywne emocje i znów jest w stanie w miarę racjonalnie myśleć. Sama przecież też nie podejmujesz decyzji pod wpływem silnych emocji, raczej starasz się najpierw uspokoić. U dziecka działa ta sama zasada.
I na koniec, choć może zabrzmi to jak banał z My Little pony czy innej przesłodzonej bajki o magicznej sile przyjaźni, ale zwykłe przytulenie potrafi czasem zdziałać cuda. Tak, zwykły uścisk jest komunikatem mówiącym: kocham cię. I warto przekazywać ten komunikat dziecku zarówno w ten sposób, jak i werbalnie. Pomaga mu to zrozumieć, że je akceptujesz i jesteś przy nim, gdy tego potrzebuje.