Zimno! Pogoda się zmienia i chcielibyśmy tylko zawinąć się w kocyk, z gorącą herbatką w ręku. Niestety tak się nie zawsze da. Właściwie prawie wcale. Czy dlatego więc przegrzewamy dzieci, że przerzucamy na nie nasze własne marzenia o ciepełku?Żarty na bok, bo problem istnieje. Wiele osób wciąż nie widzi różnicy między ogrzewaniem dziecka, a przegrzewaniem. Najczęściej dotyczy to niemowląt i maluszków, które jeszcze nie umieją głośno wyrazić sprzeciwu na temat owijających je warstw odzieży. Pamiętam, gdy patrzyłam ze zgrozą na wracające ze szkół dzieci brytyjskie. Podczas gdy ja nosiłam ciepłą kurtkę, tam nawet pięciolatki latały w krótkich spódnicach i bluzach, bez ani śladu legginsów czy nawet rajstop. Zapewne ci, którzy choć raz odwiedzili kraje północy w sezonie jesienno-zimowym, widzieli podobne obrazki. “Co za nieodpowiedzialni rodzice!” - myślałam zwykle na widok angielskich matek czy ojców, towarzyszących tym biednym, marznącym dzieciom. A tymczasem wychodzi na to, że taki ubiór wspomaga hartowanie organizmu i chroni przed przeziębianiem się z byle powodu. U nas wciąż niektórym się wydaje, że nie można dziecka ubrać ZA ciepło w czasie mrozów. W końcu nikt nie chce, żeby maluszek się przeziębił. Babcie szczególnie celują w dodawaniu kolejnych części garderoby - jeszcze czapeczka, jeszcze kocyk, a może i drugi sweterek? Starszym ludziom naturalnie jest zimniej, widocznie myślą, że takim małym też. A tu taki paradoks, że przegrzewanie może właśnie prowadzić do częstszych przeziębień. Po pierwsze, dziecko się poci, a to może powodować zmarznięcie. Po drugie, ubranie “na bałwanka” utrudnia ruch, co też może skutkować mniejszą aktywnością na przykład na placu zabaw i w konsekwencji - marznięciem. No i najważniejsza sprawa - przegrzewając niemowlaka możemy zaburzyć mu rozwój naturalnej zdolności termoregulacji. Takie dziecko będzie częściej chorować, niż jego rówieśnicy, bo dorośli zbytnio mu ingerowali w rozwijające się, naturalne procesy.
Niemowlak, któremu jest za gorąco, będzie reagował płaczem i rozdrażnieniem - no bo jeszcze nie powie: szanowna matko, proszę mi z tym kocykiem precz! Większe dzieci często mówią, ale w duchu starej dobrej maksymy, że “dzieci i ryby głosu nie mają”, dorośli zwykle ignorują te nieletnie protesty, uznając, że sami wiedzą lepiej. “Ty mi będziesz mówić czy ci ciepło, czy zimno? Ja wiem lepiej!” - to nawet brzmi okropnie, a wyobraź sobie, że ktoś tak by powiedział do ciebie. Z drugiej strony należy przecież sprawować pewną kontrolę nad tym, co dziecko nosi. Rozwiązaniem jest ubieranie “na cebulkę”. Dziecko szaleje na placu zabaw? Ściągnij mu kurtkę, zostawiając pod spodem sweter. Robi się zimniej? Załóż ją z powrotem. Generalnie złoty środek to ubrać dziecko tak, jak siebie. Ewentualnie dokładając jedną warstwę odzieży, jeśli jest wyjątkowo zimno, albo jeśli akurat wybieracie się na Biegun Północny. Inna istotna kwestia, o której jeszcze wciąż za mało się mówi, to wybór materiału. W zalewie ubrań ze sztucznych tkanin, które zalewają wszelkie sieciówki, ciężko znaleźć coś wykonanego z naturalnych włókien. A dlaczego w ogóle warto? Bo pewne materiały, jak np wełna, mają właściwości termoregulacyjne i pozwalają ciału na utrzymanie najlepszej dla niego temperatury. Wełna czy len w zimie grzeją, a w lecie chłodzą, takie są sprytne. Zresztą nawet swojska bawełna jest lepsza niż jakiekolwiek syntetyczne włókna. Sztuczne materiały nie przepuszczają powietrza, przez co może i początkowo dają wrażenie miłego ciepełka, ale skóra płaci potem za to wygodnictwo przegrzaniem i potówkami. I tak na koniec jeszcze jedna istotna kwestia: podróż. Ogrzewanie auta na full, a dziecko w foteliku otulone kurteczką i jeszcze dla pewności przykryte kocykiem - koszmar! I w dodatku niebezpieczny, bo producenci fotelików samochodowych dla dzieci ostrzegają, przed pakowaniem do nich dzieci w zbyt grubej odzieży. Zapięta uprząż nie przylega wtedy do ciała dziecka, ponieważ kurtka tworzy między nimi pustą przestrzeń, co może mieć katastrofalne skutki przy wypadku. Lepiej kurteczkę ściągnąć, a malucha owinąć kocykiem, lub specjalnym kocykiem do fotelika (nie spadnie). Musisz jednak pamiętać, że każde dziecko jest inne i każde może inaczej reagować na temperatury. Naucz się jednak ufać swojemu, gdy mówi że mu za gorąco, albo gdy nie jest mu zimno.
Agnieszka