Wczytuję dane...

Takie jak JA - historie kobiet. 19 "Odwiedziłam siostrę po dziesięciu latach kłótni. Jej reakcja doprowadziła mnie do łez".

blog-multix-shop-historie-kobiet-19
Takie jak JA - historie kobiet. 19 "Odwiedziłam siostrę po dziesięciu latach kłótni. Jej reakcja doprowadziła mnie do łez".

Maria, 40 lat, general manager

Dopiero, gdy stanęłam przed drzwiami jej mieszkania i wyciągnęłam dłoń w kierunku dzwonka, dotarło do mnie w pełni co robię. Chciałam się cofnąć, a jednocześnie żal mi było marnować tyle godzin podróży. Stałam więc niezdecydowana przez dłuższą chwilę, aż los postanowił za mnie. Usłyszałam ruch za drzwiami, szczęk odsuwanej zasuwki i w progu stanęła kobieta z workiem na śmieci w ręku. Moja siostra. 

W filmach często pokazuje się bliźniaczki jak klony. Całkiem takie same z wyglądu, ubioru, charakteru. Nawet myśla tak samo i dokańczają nawzajem swoje kwestie.Ze mną i Magdą zawsze było zupełnie inaczej. Podobno już w niemowlęctwie to ona była ta spokojniejsza, przesypiała grzecznie całe noce, podczas gdy ja dawałam popalić nasej biednej matce. Wiele z naszych wspólnych zabaw kończyło się kłótniami, piskami i ciagnięciem się nawzajem za włosy. Dlatego tez rodzice odetchnęli z ulga, gdy poszłyśmy do przedszkola, a potem do szkoły, i każda z nas znalazła sobie własny krag przyjaciół. Uspokoiłyśmy się wtedy obie, przynajmniej jeśli chodzi o nasze siostrobójcze walki. Charaktery miałyśmy jednak zupełnie różne. Magda spokojna, rozważna, ostrożna, zawsze zastanawiała się tysiąc razy przed podjęciem jakiejkolwiek decyzji. Ja - wręcz przeciwnie. Najpierw działałam, potem myślałam. Rzucałam się w wir każdego ryzyka. Czy muszę wspominać, że nieraz wpakowało mnie to w problemy? I czy naprawdę trzeba dodawać, która z córek była ulubionym dzieckiem naszych rodziców? Czasami strasznie jej za to nienawidziłam. 

Gdy wyjechałyśmy na studia - każda do innego miasta - nasze kontakty bardzo osłabły. Ot, jakiś list czy pocztówka od czasu do czasu (tak, jestem aż tak stara). Czasem jakieś spotkania przy rodzinnych okazjach. Potem każda z nas znalazła pracę, wyszła za mąż i do domu rodzinnego już nie wracałyśmy inaczej, niż jako goście. Przy jednej z takich wizyt, gdy złożyło się, że akurat przyjechałyśmy obie w tym samym czasie, strasznie się pożarłyśmy o… komodę.

Stała sobie taka ładna komódka w naszym dawnym pokoju. Używałyśmy jej kiedyś obie, a potem Magda - rodzinna artystka - odnowiła ja i odmalowała. I teraz właśnie orzekła, że zabiera komodę do siebie, bo przyda jej się do sypialni. Wspominałam, że to zwykle tylko w filmach bliźniaczki myślą podobnie? To akurat w tym przypadku mieliśmy przykład filmowej rzeczywistości, bo to akurat JA przyjechałam z zamiarem zabrania komody. Magda uznała, że robię jej na złość i zaczęła się kłócić. Ja z kolei postanowiłam, że choćbym miała paść trupem, nie ustąpię jej. Kłóciłyśmy się o to przez trzy dni naszego pobytu, aż ojciec nie wytrzymał nerwowo. Poszedł do piwnicy po siekierę i na naszych oczach posiekał sporny mebel na kawałki. 


- Proszę, weźcie sobie po połowie i może wreszcie będzie trochę spokoju w tym domu! - krzyknął i wyszedł trzaskając drzwiami.


Magda spojrzała na mnie zimno, mrużąc ze złości oczy. 


- Nigdy ci tego nie wybaczę..! - wysyczała i poszła pakować swoje rzeczy. To był ostatni raz, kiedy ją widziałam. 


Przez kolejne dziesięć lat unikałyśmy się nawzajem jak ognia. Kontakt zerwałyśmy zupełnie. Oczywiście każda z nas wiedziała z grubsza co dzieje się u tej drugiej, bo “życzliwi” krewni zawsze chętni byli spieszyć z rodzinnymi plotkami. Wiedziałam więc, że ma dwoje dzieci, że straciła niedawno pracę i że teraz siedzi w domu jako kura domowa. Ona z kolei na pewno była świetnie poinformowana o każdym stopniu mojej kariery i o moim nieudanym życiu małżeńskim. 

Mój tak zwany “nieformalny” związek rozpadł się w połowie grudnia. O wcześniejszych dwóch małżeństwach nawet nie warto wspominać. Koniec końców siedziałam sama przy całkiem pustym (jeśli nie liczyć kubka z kawą) wigilijnym stole i paliłam papierosa za papierosem, użalając się nad sobą. Nagle pomyślałam o Magdzie. Ta to na pewno miała święta jak z reklamy. Przyszło mi do głowy, żeby jej je popsuć i wpaść niezapowiedzianie. Po chwili jednak zaczęłam podejrzewać, że niekoniecznie o złośliwość tu chodzi. Nie pozwalając sobie na absolutnie żadna analizę swoich uczuć i motywów, wstałam od stołu jak robot, złapałam płaszcz, torebkę i zeszłam na dół do auta. Przekręcenie kluczyka w stacyjce było swoistym sygnałem, że decyzja zapadła i nie ma już odwrotu. Wyruszyłam więc w podróż na drugi koniec Polski. 

Wszystkie te myśli przeleciały mi przez głowę jak błyskawica, gdy drzwi mieszkania się otworzyły i stanęła w nich moja siostra bliźniaczka. Postarzała się przez te dziesięć lat. Ja zapewne też, tylko że ja zawsze próbowałam oszukać naturę kosmetykami. Ubrana była w sukienkę bardziej wygodną, niż elegancką i z całą pewnością nie drogą. Na mój widok upuściła trzymany w ręku worek. 


- Maria! Co ty tu robisz? - wykrztusiła z siebie. - Wejdź, wejdź, nie stój tak na korytarzu..! - prawie wciągnęła mnie do środka mieszkania. - 
My już po wieczerzy, jakbyś zadzwoniła, że przyjedziesz, zaczekalibyśmy… - tlumaczyla sie, a ja wciąż milcząc rozglądałam się po salonie w którym, uwolniona od płaszcza i butów, właśnie stałam. Na pewno gorzej urządzony, niż mój własny, ale musiałam przyznać w duchu, że o wiele bardziej przytulny. 


W końcu moje milczenie zaniepokoiło Magdę. 


- Właściwie dlaczego przyjechałaś? - spytała z nagłym odcieniem rezerwy w głosie. - Stało się coś?

Nie wiedziałam co odpowiedzieć. Bo właściwie - po co ja tu przyjeżdżałam? Co chciałam w ten sposób osiągnąć? Już otwierałam usta żeby przeprosić i się wycofać, gdy do pokoju wpadł około sześcioletni chłopczyk w piżamce w dinozaury. 

- Mama…- zaczął i urwał na mój widok. Przez chwilę patrzył okrągłymi ze zdziwienia oczami to na mnie, to na Magdę. W końcu nabrał powietrza do płuc. - Taaaataaaa! - ryknął na całe gardło. - Mamę sklonowali!!! - i z tym okrzykiem wybiegł z pokoju jak wystrzelony z procy. 

Obydwie wybuchnęłyśmy śmiechem. Śmiechem długim, niepohamowanym, oczyszczającym atmosferę i rozluźniającym napięcie. Mąż i starsza córka Magdy przybiegli zobaczyć o co chodzi i nie wiem jak to się stało, ale już po chwili siedzieliśmy wszyscy razem przy stole - ja z porcją wigilijnych specjałów przed sobą, reszta z herbatą i ciastem. Absolutnie się tego nie spodziewając, poczułam się tam swobodnie, bezpiecznie i na miejscu - jak w domu. Nie moglyśmy się z siostrą dosyć nagadać, jakbyśmy chciały nadrobić wszystkie te stracone lata. 

Gdy dzieci zostały już kategorycznie odesłane do łóżek, Magda wciągnęła mnie do małego, bocznego pokoju. Rozejrzałam się po nim ciekawie. Wszędzie pełno było pudełek i pudełeczek, a w nich włóczki w najróżniejszych rozmiarach i kolorach. 


- To mój "warsztat" - uśmiechnęła się moja siostra. - Ale nie pokazuję ci go, żeby sie chwalić. Chciałam ci coś dać, tylko gdzie ja to położyłam… 


Zaczęła grzebać z ferworem w pudłach, aż z jednego z nich wyciągnęła napchaną czymś reklamówkę z Tesco. Tłumacząc się, że nie zdążyła zapakować ładniej bo nie wiedziała o moim przyjeździe, wręczyła mi pakunek. 


- Bo wiesz, kilka lat temu zaczęłam robić na drutach. Triche sprzedaje, trochę robię dla rodziny. I co roku dziergam wszystkim ciepłe skarpety. Te są twoje… Chociaż nie wiem, czy takie nosisz - dodała zerkając niepewnie na moje markowe ciuchy. 

Zajrzałam do torby. Wewnątrz kłębiło się sześć par cieplutkich, wełnianych skarpet w różnych odcieniach fioletu - mojego ulubionego koloru. Czyli że gdy ja przez te wszystkie lata udawałam, że nie mam siostry, ona w tym czasie myślała o mnie na tyle ciepło, żeby poświęcać swój czas i dziergać dla mnie. Nawet nie zauważyłam, kiedy łzy zaczęły mi ciurkiem lecieć po twarzy. Dopiero zaniepokojony głos Magdy zwrócił mi na ten fakt uwagę. 

- Maryśka, no co ty? Płaczesz? 

Spojrzałam na nią, dostrzegając przez zasłonę łez, że i ona ma całe oczy mokre. 

- Przepraszam..! - wykrztusiłam z siebie, rzucając się jej w ramiona. 

Przytuliła mnie mocno, a ja przypomniałam sobie wszystkie sytuacje z młodości, gdy to właśnie ramiona rozważnej siostry pocieszały mnie, gdy musiałam się mierzyć z konsekwencjami swoich szaleństw. 

- Ja też przepraszam - wyszeptała mi Magda do ucha. - Nie powinnyśmy były zrywać kontaktu…

-
…i to przez taką głupotę - dokończyłam. 

Może w prawdziwym życiu jednak czasem zdarza się bliźniaczkom dopowiadać nawzajem swoje myśli..?

To wszystko wydarzyło się rok temu. Od tamtej pory jesteśmy z Magda w stałym kontakcie. WhatsApp, smsy, Facebook - współczesna technika zdecydowanie nam to ułatwia. W tym roku Wigilię zamierzamy spędzić u mnie. Więcej miejsca, więc przyjadą też rodzice, zachwyceni rzecz jasna naszą zgodą i perspektywą pierwszego wspólnego spotkania od lat. Jeśli chodzi o mnie, najbardziej cieszę się na nową parę ciepłych skarpet, wydzierganych specjalnie dla mnie wełną i siostrzaną miłością.