Wczytuję dane...

Jak negocjować z własnym dzieckiem? Ekspert biznesowy radzi.



Wyobraź sobie, że prowadzisz negocjacje z partnerem biznesowym. Przedstawiasz swoją ofertę jasno i przejrzyście. Jednak zamiast udzielić równie jasnej odpowiedzi, kontrahent rzuca się na podłogę, zaczyna płakać i wierzgać. Brzmi abstrakcyjnie? Nie bardzo, jeśli spojrzymy na negocjacje biznesowe i negocjacje z własnym dzieckiem w podobny sposób. 

Partnera biznesowego można sobie wybrać. Jeśli nie podoba się oferta jednej firmy, idziemy do drugiej. Przy dzieciach, rzecz jasna, nie ma takiej opcji. Córka nie chce jeść marchewki - nie znajdziemy sobie innej, która marchew uwielbia. I dlatego wszelkie negocjacje; o jedzenie, sprzątanie, naukę czy godzinę powrotu do domu, są w tym przypadku o wiele trudniejsze. 



Michael Wheeler wykładał zasady negocjacji na Uniwersytecie Hardwardu przez ponad 25 lat. Ponadto jest ojcem i dziadkiem. W artykule Joe Pinsknera dla “The Atlantic” dzieli się on poradami i trickami, łącząc doświadczenie z zawodowej i rodzinnej sfery życia. (Cały artykuł po angielsku tutaj). 

Jedną z proponowanych przez Wheelera taktyk, jest oferowanie dziecku choćby minimalnego wyboru. W ten sposób nie czuje się ono przytłoczone rodzicielskim nakazem. Ma poczucie choć szczątkowej kontroli, a to dużo. Wheeler podaje przykład sytuacji, w której dziecko odmawia wyjścia z domu. Zamiast tłumaczyć lub nakazywać, można zaproponować: “teraz musimy już jechać, ale na miejscu możemy przez 5 minut porobić coś, co ty byś chciał”. Chodzi oczywiście o pewne kompromisy. Nie muszą być duże, grunt, żeby dziecko miało poczucie, że również jest ważne, i że jego zdanie się liczy. 

Należy jednak uważać z bezpośrednim targowaniem się w rodzaju: “jak to i to zrobisz,  dostaniesz tamto”. Czy jeszcze gorzej: “jak przestaniesz robić to i to, dostaniesz tamto”. Może to bowiem prowadzić do sytuacji, w których dziecko specjalnie nie wykona swoich obowiązków, lub specjalnie będzie się źle zachowywać, aby doprowadzić rodzica do tego rodzaju targów. I kto wtedy wyjdzie na mistrza negocjacji? 



Wendy Thomas Russel, współautorka książki “10 uniwersalnych prawd, które zmienią sposób w jaki wychowujesz dzieci”, dodaje, iż w takim stawianiu sprawy tkwi niebezpieczeństwo, że dziecko będzie chciało współpracować tylko w sytuacjach, gdy będzie mogło na tym skorzystać. Proponuje również, aby zamiast negocjować przyszłą czynność, skoncentrować się bardziej na tu i teraz. Na przykład: gdy dziecko nie chce się ubierać, zamiast dać mu wybór co do przyszłej aktywności, można mu pozwolić samemu wybrać strój. Mając choć szczątkową kontrolę nad swoją sytuacją, będzie bardziej świadome siebie i swoich wyborów. 

Jak w każdym rodzaju negocjacji, najlepiej kierować się rozumem, nie emocjami. Oczywiście łatwo powiedzieć, a trudniej wykonać, gdy na przykład spieszymy się do wyjścia, a tu dziecko nagle odmawia założenia butów “bo tak”. Mimo, że w środku się w nas gotuje, warto wziąć kilka głębokich oddechów i razem z nim przeanalizować sytuację. Dlaczego się tak zachowuje? Dlaczego dzień wcześniej takich problemów nie było? Na spokojnie może uda się wam znaleźć rozwiązanie wspólnie. Pamiętajmy, że przy dzieciach trzeba spróbować się wczuć w ich sposób myślenia, dorosłą logikę odwieszając do szafy.   

Aktywne branie udziału w podejmowaniu decyzji pomaga w szybszym rozwoju samodzielności u dziecka. Zaczyna się od prostych wyborów “Wolisz jabłko czy banana?”, a skończyć może na współpracy zamiast walki z ustalaniem codziennych zasad.  


Źródło grafiki: www.unsplash.com www.giphy.com