Wczytuję dane...

Takie jak JA - historie kobiet. 11 Znajomi nazywali mojego chłopaka "pantoflem" a ja nie rozumiałam czemu

Takie jak JA - historie kobiet. 11 "Znajomi nazywali mojego chłopaka pantoflem, a ja nie rozumiałam czemu"

historie-kobiet-11-multix-shop-blog

Kamila, 22 lata


- To nie jest dom, to jest więzienie!!!

Takie słowa wykrzyczał mi prosto w twarz mój chłopak, stojąc w przedpokoju z plecakiem. Właśnie spakował do niego wszystkie swoje najpotrzebniejsze rzeczy. Zanim miałam choć szansę zaprotestować, coś odpowiedzieć, głośny trzask drzwi zakomunikował mi jego wyjście. 

Wróciłam do pokoju, sięgając po drodze po paczkę chusteczek z łazienki. Siadłam na kanapie i zaczęłam ryczeć jak głupia, bo chociaż się jeszcze łudziłam, tak naprawdę wiedziałam, że to już koniec. Tylko czy to ja byłam temu winna? 

Pamiętam jak się wściekłam, gdy pierwszy raz usłyszałam jak ktoś nazywa mojego chłopaka “pantoflem”. Jak to? To jak facet jest wierny i lubi spędzać czas ze swoją partnerką, zaraz “pantofel”? Byliśmy parą już od ponad roku. Co więc w tym dziwnego, że wychodziliśmy zawsze razem, mieliśmy wspólnych znajomych, wolne wieczory spędzaliśmy często w naszym wynajmowanym mieszkanku, ciesząc się nawzajem swoim własnym towarzystwem? Byliśmy młodzi, zakochani, kogo nam więcej do szczęścia było potrzeba? Tak ja rozumiałam związek i tak też tłumaczyła mi to Aśka, moja przyjaciółka jeszcze od czasów liceum. Zawsze opowiadała mi mrożące krew w żyłach historie nieudanych związków, w których facet robił co chciał i prędzej czy później zdradzał z kim popadło. Ja wierzyłam, że mój Piotruś taki nie jest. Ufałam mu. A jednak, gdy pewnego dnia w pubie poznał nowe towarzystwo, niezwiązane zupełnie z naszymi wspólnymi znajomymi, poczułam ukłucie niepokoju. Mimo, że była to tylko męska grupa. 

I faktycznie, Piotrek zrobił się od tamtego wieczoru jakiś dziwny. Z początku niewiele zauważałam, ale zaczął czepiać się drobiazgów, był rozdrażniony. Raz czy dwa spytał mnie nawet, czy nie mam nic przeciwko, żeby skoczył z Mateuszem (tak miał na imię nowy znajomy) i jego grupą na miasto. Serio? Sam? Beze mnie?? Nie tak wyobrażałam sobie związek! Obydwa razy kończyły się na moich łzach i przeprosinach Piotrka. 

No i koniec nadszedł pewnego sobotniego popołudnia. Piotr dostał smsa i od razu po odebraniu zaczął szykować się do wyjścia. Wyjaśnił mi, że jego mama miała wypadek i musi odwiedzić ją w szpitalu. Sam, bo wpuszczają tylko najbliższą rodzinę. Nie powiedziałam nic, ale wydawał mi się jakoś zbyt mało przejęty, jak na tak poważną sytuację. Postanowiłam go śledzić! No i okazało się, że intuicja mnie nie zawiodła. Zamiast do przystanku autobusowego, z którego mógłby dostać się do szpitala, mój chłopak skręcił w uliczkę prowadzącą prosto do pubu. Weszłam tam kilka minut po nim, starając się nie zwracać na siebie niczyjej uwagi. Chciałam go złapać na gorącym uczynku! I złapałam! Stał tam sobie, piwo w jednej ręce a kij do bilarda w drugiej, roześmiany, szczęśliwy. Koło niego Mateusz i reszta jego przebrzydłej bandy. Nie wytrzymałam! Podeszłam bliżej i… zrobiłam okropną awanturę, której wolę już teraz nie opisywać. Dość powiedzieć, że czerwony ze wstydu i złości Piotrek wziął mnie mocno za ramię i wyprowadził na zewnątrz. Do domu doszliśmy w milczeniu. 

Tym razem łzy nie działały. Nic nie działało. Piotr z pewnym wstydem przyznał się do kłamstwa, ale powiedział, że to ja go do tego doprowadziłam. Ja?! Niby czym? Że chciałam, żebyśmy mieli partnerski związek? No i właśnie po tej awanturze spakował swoje rzeczy, wykrzyczał ten tekst o więzieniu i… więcej go już nie widziałam. 

Siedziałam na kanapie szlochając i smarkając w chusteczki, w poczuciu krzywdy i niesprawiedliwości. Czułam się okropnie przez kilka kolejnych tygodni. Gdy ochłonęłam, zaczęłam trochę trzeźwiej myśleć. Przeanalizowałam w myślach cały nasz związek, niemalże dzień po dniu. Czyżbym to naprawdę ja była winna? Czy zrobiłam z Piotrka pantofla? Czy moim zachowaniem, trzymaniem go wiecznie przy sobie, okazywałam mu brak zaufania? Co ja sobie wyobrażałam, że pójdzie gdzieś sam i od razu mnie zdradzi? A może on się po prostu już nudził w moim towarzystwie? 

Kupiłam sobie kilka książek o związkach, zdeterminowana poznać prawdę. Dowiedzieć się, gdzie popełniłam błąd. I wyszło mi, że popełniałam same błędy! Za późno już na naprawienie niektórych. Od znajomych słyszałam, że mój były kogoś sobie znalazł i jest całkiem szczęśliwy. Niech ma. Ja czytam dalej poradniki o psychologii związków i przygotowuję się. Mogę przecież poznać kogoś, na kim mi będzie bardzo zależało. Nie chciałabym niczego znów zawalić.